Wojciech Serafin: w każdym z nas drzemie zwierz

Drugi trener Lotosu Trefla Gdańsk przygotowuje się do ruszających w piątek 12 czerwca ORLEN XX Mistrzostw Polski Oldboyów w piłce siatkowej 2015. Wystąpi w barwach legendarnego Mostostalu Kędzierzyn-Koźle. Nam opowiada także o pracy z Andreą Anastasim i życiowej szansie.

PLUSLIGA.PL: Skąd wziął się pomysł, by po latach znowu zagrać jako wielki Mostostal?
WOJCIECH SERAFIN:
Pierwszy raz w mistrzostwach oldbojów wziąłem udział przed rokiem, gdy trener Waldemar Wspaniały zebrał naszą starą ekipę z Kędzierzyna. Nie wypadało odmówić, tym bardziej że odliczyli się prawie wszyscy koledzy z tamtych lat. Na samym turnieju było ciekawie, bo część ludzi potraktowała granie ze śmiertelną powagą, inni wprost przeciwnie. Ja przede wszystkim postaram się nie zrobić sobie krzywdy, bo nie mam już możliwości i czasu na profesjonalny trening. Nie będę udawał zawodowca, spróbuję przeżyć (śmiech). Przyznaję, że nie mogę się już doczekać turnieju w Drzonkowie, bo spotkam tam nie tylko kolegów, z którymi grałem w jednym zespole, lecz także wiele starszych sław siatkówki. Będzie szansa porozmawiania z idolami moich młodych lat.

Wyrósł wam godny rywal do walki o złoto. W ekipie z Radomia zagrają m.in. Dawid Murek, Daniel Pliński czy Robert Prygiel.
WOJCIECH SERAFIN:
Ekipa z Radomia się uzbroiła, chce wygrać, podobnie jak my przed rokiem. Wiem, że są bardzo ambitni, jednak doświadczenie będzie po naszej stronie. Oni jeszcze nie wiedzą, że to będzie najtrudniejszy turniej ich życia, a przed rokiem my go przetrwaliśmy. Dlatego wiem, że nie przegramy w szatni i będziemy walczyć.

Podobnie jak pański Lotos Trefl? To był chyba dla ws wszystkich w klubie cudowny rok?
WOJCIECH SERAFIN:
To wyjątkowy czas, ukoronowany dwoma wspaniałymi wynikami – zdobyciem Pucharu Polski oraz srebrnych medali mistrzostw Polski. Ten sezon zresztą dla mnie się jeszcze nie skończył, bowiem dostałem szansę pracowania z Kubą Bednarukiem w reprezentacji Polski juniorów. Wcale mnie jednak nie martwi, że nadal dużo pracuję, oby ten sen trwał jak najdłużej.

Jak się panu współpracuje z trenerem Andreą Anastasim?
WOJCIECH SERAFIN:
To dla mnie ogromna szansa. To przecież jeden z najlepszych szkoleniowców świata! Mam okazję uczyć się każdego dnia, gromadzę całą masę bezcennych informacji. A jak się dogadujemy? Bardzo dobrze, bo przecież każdy jest cholerykiem. W każdym z nas, sportowców, drzemie zwierz. Tyle tylko, że w jednym jest go łatwiej obudzić, w drugim trochę trudniej. U Andrei jest po prostu trochę łatwiej... Moją rolą, jako jego asystenta jest być trochę mniej emocjonalnym, by wszystko się bilansowało.

Pamiętam, że denerwował się pan pod koniec sezonu, gdy mówiliśmy że sprawiliście niespodziankę wygrywając z PGE Skrą rywalizację w półfinale play-off PlusLigi. Dlaczego się pan oburzał?
WOJCIECH SERAFIN:
Moim zdaniem mówienie o nas, jako o sensacji czy niespodziance na koniec sezonu to przesada. Przecież przez całe rozgrywki wygrywaliśmy z najlepszymi polskimi drużynami, utrzymywaliśmy wysoką formę, więc o jakiej tu niespodziance mowa? Oczywiście na początku rozgrywek byliśmy zaskoczeniem, pewnie też trochę dla nas samych, jednak w miarę trwania sezonu udowadnialiśmy, że zasłużyliśmy na miejsce, w którym się znaleźliśmy. Później walec się rozpędził i w mojej ocenie nie było mowy o żadnej niespodziance. Trzeba dodać, że nasi zawodnicy zasługują na wielkie brawa, bo na ten sukces bardzo ciężko zapracowali w trakcie przygotowań i każdego z treningów. Odpowiednia koncentracja i wylany pot na zajęciach nam się opłacił.

Podoba się panu rola asystenta? To dobra droga rozwoju dla młodego trenera?
WOJCIECH SERAFIN:
Ta branża jest tak dynamiczna, że rzadko ma się wybór, czy też czas na zastanowienie, co się chce. Po prostu trzeba czasami podnieść rękawice, nawet w najtrudniejszej sytuacji, bo drugiej takiej okazji może już nie być. Jeśli się nie skorzysta się z drogi, którą ci ktoś proponuje to za chwilę można się obudzić w lesie, w którym nie ma już żadnej innej ścieżki. Jestem zadowolony z mojej roli, jako asystent uczę się bardzo dużo od doświadczonego trenera, zawodnicy i klub się rozwijają, z roku na rok idziemy do góry. Mam się od kogo i gdzie uczyć. Miałem szczęście, że znalazłem się w dobrym miejscu i w dobrym czasie. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony, bo bez odrobiny szczęścia w sporcie niczego nie osiągniesz.

Powrót do listy

Powiązane informacje