Grzegorz Szewczyk: póki się ruszam będę jeździł na oldboje.

W niedzielę zakończyły się XVI MP Old Boy’ów, w którym uczestniczyło ponad 400 zawodników. Turniej ten, oprócz sportowej rywalizacji jest doskonałą okazją na spotkanie się przyjaciół sprzed lat. O zawodach opowiada jeden z uczestników – Grzegorz Szewczyk.

Plus Liga: Właśnie skończyła się kolejna edycja MP Old Boy’ów. Który raz Pan brał w nich udział?
Grzegorz Szewczyk:Nie byłem tylko na pierwszym turnieju, ale nie było mnie wtedy w ogóle w Polsce. Na drugich oldbojach zorganizowaliśmy drużynę, w której grali m.in. Rybaczewski, Nalazek i towarzystwo z MDK-u. Od tamtej pory co roku biorę udział w tej imprezie.

- Czy tegoroczny turniej różnił się czymś od poprzednich?
- Oczywiście rekordową liczbą uczestników. Było nas ponad 400. Potwierdza to zainteresowanie wszystkich pasjonatów grających w siatkówkę. Oprócz tego wydaje mi się, że nie. Zawsze są emocje sportowe, zawsze jest miło, zawsze jest zabawa.

- Od pierwszego turnieju był z wami redaktor ś.p. Wojciech Zieliński. Po jego śmierci MP Old Boy’ów zostały nazwane jego imieniem. Kim dla was był Wojciech Zieliński?
- Tak, Wojtek był na wszystkich MP Old Boy’ów, aż do swojej tragicznej śmierci. Wieczorami po meczach zawsze siadał z nami na małego drinka. Żył siatkówką, kochał ten sport, pomagał, bardzo przeżywał. Wszyscy zawsze z niecierpliwością czekaliśmy na jego reportaże. A jego komentarz z Igrzysk Olimpijskich z Montrealu przeszedł do historii polskiej siatkówki.

- Grał Pan w drużynie z prezesem Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej S.A Arturem Popko i dyrektorem PlusLigi Kobiet- Jackiem Kasprzykiem.  Jak gra się w drużynie z prezesami? Czy oprócz tego, że rządzą polską siatkówką, rządzą też na boisku?
- Oczywiście, że nie. U nas było 12 prezesów i dyrektorów. Na boisku tworzymy zespół. Każdy wie gdzie jego miejsce. Gramy z pokorą i ogromnym zaangażowaniem. Nie ma żadnych podziałów.
Chciałbym też wspomnieć, że jesteśmy bardzo wdzięczni drużynie z Turka. Mieliśmy zagrać z nimi pierwszy mecz o 19.00. Jednak nasza podróż z Warszawy się przedłużyła i dojechaliśmy o 19.30. Na szczęście zespół z Turka zgodził się zagrać z nami ostatni mecz. Gdyby się nie zgodzili zaczęlibyśmy zawody od walkowera. Ich piękne podejście zostało wyróżnione nagrodą fair-play dla całej drużyny.

- Dlaczego grał Pan w kategorii +40, skoro mógł Pan grać o 2 kategorie wyżej?
- W naszej drużynie grało kilku zawodników, którzy są ledwo po czterdziestce, jak: Szalpuk, Popko czy Kasprzyk. Zawsze zespół robi się tak, aby najmłodszy mógł w nim grać.

- Mecz finałowy przegraliście z drużyną z Kędzierzyna- Koźle, czego zabrakło w ostatnim meczu?
- To były dwa wyrównane sety, ale to oni okazali się w nich lepsi sportowo. Byli trochę młodsi, trochę szczuplejsi, trochę sprawniejsi, a my po prostu słabsi.

- Co działo się po meczach?
- Były bankiety, spotkania, opowieści, legendy. Większość zdań zaczynała się od słów: a pamiętasz..? Atmosfera była wspaniała. Na tych turniejach jest zabawa, przyjaźń i wspominanie dawnych lat.

- Przyjedzie Pan na następne oldboje?
- Póki się ruszam będę jeździł. W przyszłym roku planujemy zagrać drużyną +50 z chłopakami z MDK-u, z którymi w 1977 roku zdobyliśmy mistrzostwo Polski juniorów. Teraz po 35 latach będziemy chcieli powtórzyć ten sukces. Bardzo będzie nam miło jak dołączą do nas nasi ówcześni trenerzy: Maciej Dehnel i Wojtek Góra. Nie wiem czy wszyscy będą chcieli grać, ale na pewno każdy dostanie „powołanie”. Większość z nich gra półzawodowo na plaży, jeżeli w wieku 50 lat można mówić o jakimś zawodowstwie. Z tym towarzystwem z MDK-u raz w tygodniu spotykamy się na jakąś siatkówkę czy na jakieś piwo. Jestem pewien, że zbierze się 8-10 chłopaków z tamtej drużyny i z nimi powtórzymy sukces sprzed 35 lat.

- Słowo?
- Obiecać nie mogę. Ale bardzo byśmy tego chcieli. A chcieć w tym wieku, to i tak jest bardzo dużo.

Powrót do listy